"Olejek Shikakai jest mieszaniną olejów, zawiera olej rycynowy, kokosowy oraz rafinowany olej roślinny. Olejek wzbogacony jest wyciągiem z shikakai. Reguluje przepływ sebum na skórze głowy, zapobiega łupieżowi oraz wypadaniu włosów. Pozostawia zdrowe, lśniące i puszyste włosy od cebulek aż po końce. Regularne stosowanie sprawia, że nasze włosy są otoczone specjalną powłoką chroniącą je przed szkodliwym wpływem słońca i zanieczyszczeniem powietrza."
Hesh Olejek Shikakai |
Zastosowanie:
Nałóż olejek na skórę głowy i włosy.
Najlepsze rezultaty uzyskasz delikatnie masując skórę pod włosami (nie trzyj) okrężnymi ruchami przez parę minut.
Olejek pozostaw na włosach na 1-2 godziny i następnie zmyj.
w/w informacje o produkcie pochodzą ze strony helfy.pl
Olejek do włosów Shikakai Hesh'a dostałam w prezencie bez kartonowego opakowania i niestety co się z tym wiąże bez spisu pełnego składu. Zachęcona napisem na przedniej etykiecie "With extract of Shikakai, Aloe vera, Amla, Brahmi, Maka, Neem, Methi + natural oils like Coconut, Castor, Sandal " i brakiem dopisku o innych składnikach z tyłu buteleczki pomyślałam, że to pewnie wszystko i od razu zaczęłam jego testowanie, nie szukając więcej informacji o jego składzie.
Konsystencja, kolor i zapach:
To co mnie na początku uderzyło- to zapach! Olejek pachniał Magi ( tak, nie czym innym, tylko naszą przyprawą do zup) Przestraszyłam się, że tak będzie cały czas i dłużej niż parę minut z nim na głowie nie wytrzymam, ale tu miła niespodzianka ponieważ "Magi" nakładane na włosy zaczęło przybierać subtelniejszy i coraz ładniejszy zapach. Rzadki olejek o brązowym kolorze bardzo ładnie rozprowadzał się na włosach.
Hesh Olejek Shikakai |
Opakowanie i cena:
Nieduża, 200 ml buteleczka- wykonana z przeźroczystego plastiku pozwala na bieżąco śledzić zużycie olejku. Rzadka konsystencja i dość duży otwór w dozownik powodują rozlewanie się i brudzenie buteleczki- co zresztą widać na zdjęciu. Cena to około 20zł (sprawdziłam, bo jak wspomniałam swój dostałam)
Hesh Olejek Shikakai |
Na początku olejek używałam zgodnie z zaleceniami- nakładałam na włosy i wmasowałam w skórę głowy. Po zmyciu szamponem włosy były ładne, błyszczące i na długo pozostawał na nich ładny orientalny zapach, który nie miał już nic wspólnego z Magi. Zachęcona wyglądem moich włosów postanowiłam używać go regularnie. Niestety po następnych aplikacjach nie polubił się z moją skórą głowy, która zaczęła mnie swędzieć i pojawiały się na niej krostki. Kontynuowałam dalej jego używanie nakładając go na same włosy. Niestety w miarę upływu czasu olejek Shikakai zaczął mocno je przeciążać, szybciej się przetłuszczały, a po ostatniej aplikacji moje włosy stały się, trudne do ułożenia i przesuszone. Jednym słowem olejek przestał im służyć.
Postanowiłam znależć skład tego olejku, który prezentował się następująco:
Skład:
Vategetable oil, paraffinum liquidium ( Mineral oil), cocos nucifera, acacia concinna, extract, ricinus communis oil, parfum, isopropyl myristate, cyclomethicone, extract of aloe barbadensis, phylanthus eblica, centella asiatica, eclipta postrata, melia zaadirachta, trigonella foenum-graecum, ethylhexyl, methoxycinnamate, santalum album, BHT, CI 47000, CI 26100, CI 61565
Moja opinia:
Nawet jeśli parafina użyta na same włosy, ma na celu ich ochronę przed wyparowaniem wody i szkodliwymi warunkami pogodowymi. Delikatny, lotny silikon nada im „puszystości” i miękkiego, jedwabistego uczucia, do tego użyty olejek rycynowy, który stworzy na ich powierzchni kolejną warstwę okluzyjną.- dla mnie to stanowczo za dużo jak na raz. Do tego wmasowywanie tego wszystkiego w skórę głowy- parafiny, która pewnie i tak uniemożliwi wnikniecie większości odżywczych substancji w głąb włosów i skóry głowy, a do tego może zapchać pory i spowodować wysyp krostek. Silikonu, dzięki któremu pewnie olejek tak dobrze się nakładał ( lotnego, ale zanim wyparuje jakiś czas utrzyma się nas skórze)...
Może i była bym wstanie zaakceptować te składniki pojedynczo, na same włosy, ale nie w takim miksie i nie na skórę głowy! Niestety olejek mi nie służy i do niego nie wrócę. Szczerze przyznam, że spodziewałam się po nim czegoś więcej (jak nie widziałam pełnego składu). Na początku byłam nawet zadowolona, ale jak wspomniałam podrażnił mi skórę głowy i spowodował wysyp krostek, najpierw przeciążał mi włosy, a ostatnio zaczął je wysuszać. Uważam, że jego skład pozostawia również wiele do życzenia. Wolę oleje złożone z olei, a nie obklejaczy. Ten specyfik zrobił mi niestety więcej szkody niż pożytku :(
Osobiście omijam parafinę i silikony szerokim łukiem, ale wiem, że wielu osobom one nie przeszkadzają w składzie. Parafinę jestem w stanie zaakceptować w kremach do rąk i nóg (szczególnie w taką pogodę), ale moje włosy (skóra głowy!), twarz i ciało jej nie lubią :(
Też nie lubicie parafiny w kosmetykach? czy może Wam nie przeszkadza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz:) Jest mi bardzo miło, że do mnie zaglądacie. Staram się odwiedzać każdego, więc proszę nie spamujcie! Dodawanie linków nie związanych z tematem posta i reklam nie jest mile widziane i każdy komentarz tego typu będzie usuwany.